Kiedyś trzeba napisać esej o tym jak seria American Pie ewoluowała na przestrzeni lat i oddawała klimat polityczny swoich czasów. Dwie pierwsze to wiadomo świat przed 11 września, luz, zabawa, jaja. Trzecia powstała po 11 września i mamy konserwatywny zwrot, america the land of free, rodzinne wartości i tym podobny szajs.
Ten film jest absurdalny, po lekkiej cenzurze można by go puszczać na oazie.
Wesołe chłopaki co szukały przygód i odwalały różne akcje są teraz poważnymi dorosłymi w średnim wieku mimo, że minęły trzy lata. Całość jest strasznie aseksualna w porównaniu do poprzednich części, nie ma już trójkątów, posuwania mamusiek jest tylko dużo bardziej normatywna romantyczna relacja, a Finch i Stifler zachowują się jak żałosne klauny walcząc o kobietę jak w powieści Jane Austen.
Poza tym sprowadzanie całej fabuły do ślubu to jest xDD. Dwie pierwsze części to zabawny portret Generacji X i ich eksplorowania seksualności. Mamy całą paletę postaci, kobiet, mężczyzn, nerdów, jocków i normików. Oraz ich oczekiwań i różnego podejścia do seksu. Jedni chcieli stałego związku, drudzy przygód, kolejni tkwili w swoich fiksacjach jak Fintch.
Tutaj zostało to całkowicie wykastrowane i mamy konserwatywny obrazek o dojrzewaniu, a relacje damsko męskie muszą być poważne stałe i najlepiej żeby skończyły się na ślubnym kobiercu.
To jest tak strasznie i wulgarnie spłaszczone w porównaniu do poprzednich części, że szkoda słów. W dwójce też był motyw dojrzewania, ale dużo bardziej inteligentny i subtelny sposób, dorastanie jest tam postrzegane jako otwartość na zmiany, odejścia od przeszłości. Bez wskazywania palcem co jest dobre, a co złe. Stifler nie jest potępiany za to, że idzie do łóżka z dwoma laskami czy para, która poznała się chwilę wcześniej idzie na pięterko. Tutaj jest tylko klasyczna mieszczańska miłość, która idzie ściśle w parze z całym gorsetem społecznych zakazów i nakazów. Trzecia część jest profanacją.